Rozdział 10 - All I know it’s a simple name, everything has changed...
Stara, zaniedbana kamienica, którą zapewne
niejednokrotnie mijał przejeżdżając samochodem. Przez ostatni tydzień kręcił
się w tej okolicy, wyczekując spotkania z dziewczyną. Był skłonny czekać na nią
wieczność, marząc, że któregoś dnia panna Scott w końcu przejdzie obok.
Dlaczego więc, gdy to się stało, zamiast wyjść i stawić jej czoła po prostu
odjechał? Czy to oznaczało, że był tchórzem?
Teraz, po raz kolejny stawał przed możliwością
spotkania Ronnie. Wszystko było na wyciągniecie ręki. Jedyne, co musiał zrobić
to przemóc się w sobie i nacisnąć przycisk domofonu. Zadzwonić i błagać, by go
wpuściła. Być może tylko łudził się, że Scott zechce z nim porozmawiać i
wyjaśnić, czemu służył ostatni miesiąc rozłąki. Mimo wszystko, jeśli istniał
cień szansy chciał go wykorzystać. Tym razem naprawdę. Bez zamykania się w
sobie i odjeżdżania, gdy tylko napotka na swojej drodze jakąś przeszkodę.
Jednak najpierw musiał się uspokoić. A w tym
momencie mogła mu w tym pomóc tylko jedna rzecz.
Wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki paczkę
papierosów. Drżącymi palcami rozpakował ją z przezroczystej foli i wyjął ze
środka szeregu fajek jedną z nich. Przez chwilę potrzymał szluga w ręce, jakby
sprawdzając jego kształt, po czym w końcu wyjął z kieszeni czarnych,
poprzecieranych spodni zapalniczkę.
Jeszcze chwila i w końcu mógł się zaciągnąć.
Tak, tego właśnie potrzebował. Co prawda, miał
rzucić palenie, do czego namawiali go zarówno przyjaciele, rodzina, jak i
przede wszystkim Ronnie, jednak teraz to nie wydawało się ważne. Po prostu tego
potrzebował. Koniec, kropka. Nikomu przecież nie musiał się z tego tłumaczyć.
Wdech, wydech i kolejne zaciągnięcie się
papierosem. Każde traktowane jakby z odpowiednim namaszczeniem.
Szkoda tylko, że po wypaleniu szluga, ani nie
czuł się spokojniejszy, ani bardziej gotowy na spotkanie z Ronnie. Przez chwilę
rozważał wyciągnięcie kolejnej fajki z paczki i wypalenie jej, łudząc się, że
tym razem wszystko się zmieni i zwitek tytoniu owinięty papierkiem doda mu
odwagi, której tak bardzo potrzebował. Jednak zanim zdążył ponownie sięgnąć do
kieszeni skórzanej kurtki, drzwi klatki schodowej się otworzyły, a ze środka
wyszła starsza pani.
Zayn zadziałał błyskawicznie. Szybkie kilka
kroków i zdążył znaleźć się w klatce schodowej zanim drzwi się na powrót
zamknęły. Może tego właśnie potrzebował? Jakiegoś impulsu? Znaku? Albo zwykłego
ułatwienia sprawy? Tak, teraz przynajmniej nie musiał błagać przez domofon, by
Ronnie wpuściła go do środka. Ten punkt mógł już wykreślić z listy.
Na szczęście jednak był już w środku. I być może
właśnie to dodało mu odpowiedniej odwagi, gdyż zupełnie zapomniał o paczce
papierosów, znajdującej się w jego kieszeni i ruszył spokojnym krokiem w górę
schodów. Drugie piętro, drzwi po prawej. Był już prawie u celu.
Tyle, że zapukanie do drzwi zdawało się być
jeszcze trudniejsze niż dzwonienie domofonem i błaganie, żeby Ronnie go
wpuściła.
Oparł rękę o ścianę, wziął głęboki oddech, po
czym zapukał. Jeszcze chwilę temu starał się ułożyć w głowie jakiś plan
wypowiedzi. Chciał być chociaż w najmniejszym stopniu przygotowany na to, co
powie, kiedy dziewczyna otworzy drzwi. Całe szczęście, że zbytnio się do tego
nie przykładał, gdyż cały jego plan wziąłby w łeb. Otóż, nie przewidział, że
drzwi może otworzyć ktoś inny niż Ronnie. Jakby zupełnie zapomniał, że panna
Scott mieszka z jeszcze jedną osobą.
- Idę! – dało się usłyszeć stłumiony, męski głos,
dochodzący zza drzwi mieszkania.
Zayn był daleki od mówienia, że kogoś nienawidzi.
Zawsze uważał, iż każdy człowiek zasługuje na coś więcej niż ocenę wydaną na
podstawie pierwszego wrażenia. Po części dlatego, że bardzo bolało go, gdy
ludzie budowali sobie zdanie o nim na podstawie jednego spotkania, które czasem
trwało zaledwie kilka sekund. Teraz jednak, czuł szczerą nienawiść do chłopaka,
który zaledwie chwilę później otworzył mu drzwi.
Max, bo tak miał na imię współlokator Ronnie, od
razu poznał Malika. Wystarczyło jedno spojrzenie, by chłopak przyjął obronną
postawę i spiął mięśnie.
- Nie ma jej – powiedział od razu chłopak,
najwyraźniej uznając jakikolwiek grzecznościowe powitania za zbędne.
Zayn uśmiechnął się nieznacznie. W żadnym wypadku
nie był to radosny, ani uprzejmy uśmiech. Wręcz przeciwnie. Idealnie pasował do
wizerunku niegrzecznego chłopca i z łatwością można było się domyślić, że za
tym uśmiechem kryje się coś nieprzyjemnego.
Jednak Max najwyraźniej nie chciał się o tym
przekonać, dlatego sprawnie, ale najwyraźniej niezbyt szybko podjął próbę
zamknięcia Malikowi drzwi przed nosem. Ku zaskoczeniu mieszkańca, Zayn wysunął
nogę do przodu i jednocześnie przytrzymał drzwi uniemożliwiając ich zamknięcie.
Oczywiście narobił przy tym niemożliwego hałasu.
- Co tam się dzieje, Max? Kto przyszedł?
Były to przecież jedynie słowa. Zbitki głosek.
Litery, które potrafiły ranić, jakby przeistoczyły się w sztylety. Nie mógł już
uciec. Nie przed jej głosem, który momentalnie przywrócił w jego głowie miliony
wspomnień. Tych najdrobniejszych, które wydawałoby się, że nie mają żadnego
większego znaczenia. Ale także tych niezwykle istotnych, pięknych i z pewnością
bardzo wartościowych. Wszystko to zlało się w pewną całość i w jednej sekundzie
przeleciało mu przed oczami.
Jego Ronnie. Była tu. Za ścianą. A jemu nagle
zabrakło słów, by się odezwać.
Och, nie tylko jemu, gdyż Max także nic nie
odpowiedział. Jakby jeszcze łudził się, że Zayn wybiegnie z mieszkania i
zostawi ich samych. Pragnął tego. Wszystko było lepsze, niżeli informowanie
Ronnie o wizycie mulata.
Tyle, że Zayn nie miał zamiaru nigdzie iść. I
może nie odpowiedział na żadne z pytań panny Scott, ale nie z pewnością nie
miał zamiaru dłużej stać w miejscu.
- Nawet się nie waż – syknął Max, starając się zatrzymać
chłopaka w przedpokoju. – Ona nie chce cię widzieć…
Było jednak za późno na jakiekolwiek prośby.
Zresztą, czy naprawdę ten chłopak myślał, że Zayn Malik w tym momencie go
posłucha i zatrzyma się, by chwilę później spokojnie wymaszerować z mieszkania?
Naprawdę uważał, że nagle mu się odwidzi i zostawi Ronnie za sobą? Teraz, gdy
był już tak blisko?
Wbrew błaganiom Maxa, Zayn przeszedł w głąb
mieszkania, zatrzymując się w progu pokoju. Salonu, który najprawdopodobniej
służył teraz Ronnie za sypialnię.
I oto była. Leżała na kanapie, przykryta
zielonym, polarowym kocem, zabranym z ich wspólnego mieszkania. Ta zieleń
idealnie kontrastowała z płomiennie rudym kolorem jej włosów, spiętych teraz w
wysoką kitkę. Dziewczyna była pochłonięta czytaniem jakiejś książki, zupełnie
nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowana. Jej brązowe oczy wpatrywały się z
wielką pasją w czytaną stronę. Zayn był przyzwyczajony do tego widoku. Ronnie
zawsze w pełni poświęcała się wszelkim zajęciom. Pragnęła zarażać swoją pasją innych.
I udawało jej się. Za każdym cholernym razem.
- Ronnie.
Ni to szept, ni to pomruk. Zayn nawet nie był
pewien, czy aby na pewno wypowiedział to jedno słowo, które w jego życiu
zdawało się mieć teraz największe znaczenie.
Jedynym tego potwierdzeniem, była sama panna
Scott, która gwałtownie zadarła głowę do góry, momentalnie dostrzegając
chłopaka. Czarna skórzana kurtka, ciemne przetarte spodnie, włosy zaczesane do
tyłu. I to spojrzenie – utkwione w niej i tak intensywne, że mogłoby wypalić
dziurę. Dokładnie tak go zapamiętała. Dokładnie taki nawiedzał ją we snach.
- Zayn – powiedziała przestraszona. – Co ty tutaj
robisz?
Pytanie wydawało się zbędne. Szczególnie, że
zaledwie dwie godziny temu z tego samego mieszkania wyszli Louis i Liam. Teraz
mogła jedynie śmiać się z własnych myśli, z tego, że się łudziła, iż dwójka
przyjaciół nie pobiegnie od razu do Zayna ze strzępkami wyjaśnień. Z domysłami,
które mogła jedynie podważać dla zasady.
Malik zrobił krok do przodu, i kolejny. Wciąż
jednak nie podchodząc dostatecznie blisko, jakby obawiając się, że gdy to zrobi
Ronnie nagle zniknie. Rozpłynie się w powietrzu.
Nie wiedział, co powinien powiedzieć, jak się
zachować, co zrobić. Nic nie wiedział. Po prostu wpatrywał się w dziewczynę,
łudząc się, że sytuacja sama się rozwinie. Że dziewczyna udzieli mu odpowiedzi
na dręczące go od dawna pytania.
- Przepraszam. Nie chciał mnie kompletnie słuchać
– powiedział Max. Jego głos wydawał się okropnie obcy. Jakby nie miał
najmniejszego prawa w tym momencie zabrzmieć.
- Zostaw nas samych. Proszę – powiedziała
dziewczyna, podnosząc się z kanapy wciąż opatulona zielonym kocem. Mimo, że
mówiła do Maxa, nie spuszczała wzroku z mulata. Do jej oczu wzbierały łzy. W
tym momencie wydawała się taka krucha…
- Gdybyś mnie potrzebowała, krzycz – oznajmił na
odchodnym. Zanim jednak wyszedł rzucił w stronę Zayna ostrzegawcze spojrzenie.
Chłopak jednak zupełnie tego nie zauważył, gdyż całą swoją uwagę poświęcał
teraz rudowłosej. Zbyt długo czekał na ten moment, by pozwolić się komukolwiek
rozpraszać.
- Harry – zaczął Zayn, spodziewając się, że
powinien dziewczynie wyjaśnić skąd wie o jej miejscu pobytu. – Wszystko mi
powiedział.
Ronnie zamknęła oczy, jakby słowa Malika sprawiły
jej ogromny ból. Westchnęła głęboko, być może mając nadzieję, że pomoże jej to
zebrać myśli.
- Harry dowiedział się o wszystkim przypadkowo.
Próbował mnie powstrzymać, jednak przedtem podjęłam już decyzję. Przepraszam
Zayn, ale to wydawało mi się jedyną słuszną drogą.
Zayn nie rozumiał z jej słów zupełnie nic. Żaden
element jej wypowiedzi nie miał dla niego najmniejszego sensu.
- Myślisz, że nie poradziłbym sobie z tym?
Dlaczego nie potrafisz mi zaufać? A może to tylko pretekst?
Malik nie miał również pojęcia, co przez niego
przemawia, skąd rodzą się te wszystkie pytania, które zadaje i przede
wszystkim, nie wiedział do czego ta rozmowa prowadzi. Wszystko to wydawało mu
się zupełnie obce. Jakby obserwował tę rozmowę zza szklanej szyby i tak
naprawdę nie mógł wpłynąć na ani jedno słowo, które wypowie jego postać.
Ronnie patrzyła mu prosto w oczy, chcąc wyczytać
z nich wszystko, co dzieje się w głowie Malika. Zdawałoby się, że można
dostrzec w nich tylko ból, jednak ona, jego Ronnie, zobaczyła coś jeszcze.
- Zayn. Nic nie wiesz. Harry nie powiedział ci wszystkiego.
Mulat zmarszczył brwi, patrząc na dziewczynę z
pewną niepewnością i strachem. Kto wie, może obawiał się tego, co zaraz
usłyszy? A może, skoro tak naprawdę nie wiedział wszystkiego, dziewczyna nie
miała zamiaru go w żaden sposób uświadamiać?
Do cholery, czy istniało w tym wszystkim coś,
czego mógłby być pewien na sto procent?
I jak na zawołanie, by w końcu wyjść naprzeciw
prawdzie, Ronnie w końcu się przemogła. Być może dlatego, że nigdy nie
potrafiła stać przed Zaynem i kłamać mu prosto w oczy. I faktycznie, właśnie
miesiąc temu, by odejść, wyczekała moment, kiedy Zayn zniknie podczas jakiejś
trasy koncertowej. Zostawiła list, nie wyjaśniający tak naprawdę niczego, a
jedynie nawołujący Zayna, do zaprzestania walki o ich związek.
Teraz jednak patrzyła mu prosto w oczy. I z
pewnością nie zapomniała o tym, że Malik z łatwością potrafił rozpoznać kłamcę.
Głośny wdech-wydech i Scott zebrała się na
odwagę. Odsunęła od siebie zielony koc, kładąc go ostrożnie na kanapie, po czym
się wyprostowała. Spojrzała Zaynowi prosto w oczy i udzieliła mu odpowiedzi.
Wyznała prawdę, na którą tak długo czekał.
- Jestem w ciąży, Zayn.
Malik zawsze wierzył w Ronnie. Kochał ją
bezgranicznie i ufał jej w każdej kwestii. I z pewnością ten miesiąc niewiele
zmienił. Tyle, że Zayn myślał bardzo szablonowo.
- Z Maxem?... – zapytał. W jego głosie dało się
usłyszeć przerażający ból. Rozrywający serce i palący go od środka.
Ronnie zmarszczyła brwi, lekko się przy tym
krzywiąc.
Zanim jednak w jakikolwiek sposób odpowiedziała,
podbiegła do Zayna, łapiąc jego twarz w dłonie i zmuszając, by spojrzał jej prosto
w oczy. W pierwszym odruchu Zayn chciał uciec, wyrwać się, jednak dziewczyna go
skutecznie powstrzymała.
- Z tobą! Zayn! Z tobą. Jak mogłeś w ogóle
pomyśleć, że ja i Max?…
Byli tu. Miesiąc po rozstaniu, wciąż sobie bliscy
i otwarci na siebie. Jakby nic się nie zmieniło. Tyle, że zmieniło się wiele i
każde z nich o tym doskonale wiedziało.
Zayn przytrzymał dłonie dziewczyny przy swojej
twarzy, rozkoszując się ich obecnością, miękkością skóry.
- Ale… Harry mówił, że jesteś chora.
Zamilkła. Tak gwałtownie, że w powietrzu aż dało
się wyczuć rosnące napięcie.
Zamknęła oczy. I tylko tak, nie otwierając ich,
była zdolna do odpowiedzi.
- Jestem.
Malik cicho prychnął.
- Ciąża to nie choroba.
Przez cały ten czas próbowała się przemóc,
powiedzieć coś, co dałoby Zanowi strzęp jakiejkolwiek informacji. Najlepiej
jakąś zabawną kwestię, która rozładowałaby napięcie. Coś, co wyswobodziłoby ją
od powiedzenia raniącej prawdy, ponieważ nie potrafiła zrzucić tego wszystkiego
na jego barki. Co jeśli to go ostatecznie złamie?
W końcu jednak uniosła powieki i spojrzała mu
prosto w oczy.
Wystarczyło, by zrozumiał.
- Ronnie – powiedział cicho, spokojnie, mając
nadzieję, że jego opanowanie coś zmieni. Sprawi, że to, co zaraz usłyszy będzie
mniej boleć. Jak się okazało, jedynie się łudził. Nic nie mogło złagodzić tego
cisu.
- Mam białaczkę, Zayn.
Zayn zamrugał kilkakrotnie. Nerwowo przestąpił z
nogi na nogę i spojrzał ponownie na dziewczynę, niepewny czy cokolwiek z tego,
co usłyszał jest prawdą.
- Zrobiłam test ciążowy. Chciałam się jednak
upewnić na sto procent zanim cokolwiek ci powiem, dlatego poszłam na badanie
krwi. I wtedy wykryto u mnie ostrą białaczkę szpiku.
Zayn ponownie pokręcił głową z niedowierzaniem.
Być może zbyt dużo informacji jak na jeden dzień. Każda następna ich dawka była
niczym bomba.
- To nic nie znaczy, prawda? – zapytał, kładąc
obie ręce na karku i lekko odchylając głowę do tyłu. Nabrał głośno powietrza,
zanim zadał kolejne pytanie: - To przecież można leczyć, tak? Jest
chemioterapia. Przeszczepy! Ludzie mogą oddawać krew. Ja mogę oddać krew.
Ronnie, to jeszcze nic nie znaczy…
Najwyraźniej jednak znaczyło, gdyż wzrok Ronnie
wcale się nie zmienił.
- Zayn, ciąża jest zagrożona. Nie mogę więc
poddać się żadnemu poważniejszemu leczeniu.
- O czym ty mówisz? To jakaś bzdura. Znajdę ci
dobrego lekarza. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
- Ja już mam lekarza.
- To nic. Ronnie, to nic. Znajdę ci lepszego…
Scott patrzyła na swojego chłopaka, zdając sobie
sprawę, że zapewne źle to wszystko rozegrała. Zayn był w rozsypce, a ona nie
potrafił mu pomóc.
- Wszystko będzie dobrze – mówił, jakby
wypowiadał jakąś modlitwę, zaklęcie, które mogłoby im pomóc. – Będzie dobrze.
Znajdę najlepszego lekarza… Wszystko będzie dobrze.
Ronnie nie potrafiła mu powiedzieć, że nic nie
będzie dobrze. Że czekanie, dopóki dziecko się nie urodzi, by podjąć
jakiekolwiek leczenie to stanowczo za długo. Nie potrafiła mu powiedzieć, że
odeszła, aby nie musiał patrzeć na to, jak powoli traci siły na walkę z chorobą.
Na walkę z samą sobą. Nie potrafiła mu powiedzieć, że nie chciała by patrzył
jak się zmienia. Jak z dawnej Ronnie staje się bezsilną dziewczyną, nie mającą
siły na dalsze życie. Nie chciała by patrzył, jak objawy choroby doprowadzają
ją do ruiny. Nie w takiej Ronnie się przecież zakochał. Nie z taką dziewczyną
zapragnął żyć…
Ale gdzie w tym wszystkim było miejsce na jej
potrzeby? Na cholerną chęć przytulenia się do mężczyzny, który znaczył dla niej
tak wiele? Na otrzymanie wsparcia, pocieszenia? Na miłość? Czy choroba mogła
odebrać jej nawet to?
Ze łzami w oczach przytuliła się do Zayna,
marząc, by ta chwila trwała wiecznie, a wszystkie otaczające ich problemy
uciekły gdzieś daleko, zostawiając ich w świętym spokoju.
Żadne z nich nie wiedziało, co ta rozmowa dla
nich oznacza. Czy wrócą do tego, co było kiedyś? Żadne z nich również nie miało
odwagi przerwać ciszy, by zadać to pytanie.
Zamiast tego Ronnie starała się skupić na czymś
innym.
Na jego ustach. Na jago zapachu. Dotyku. Och, i
tym pięknym uśmiechu. Pełnych ciepła i pewnej tajemnicy oczach – brązowych,
bajecznie pięknych i hipnotyzujących. Pragnęła dotknąć jego włosów, poczuć ich
delikatność, miękkość. Chciała jego silnych ramion, otaczających ją zawsze gdy
tego potrzebowała. Kolan, na których ją usadzał i znów mogła poczuć się jak
mała dziewczynka. I to bicie serca. Wspaniały rytm, piękna melodia. I był cały
jej. A przynajmniej tak lubiła myśleć...
________________________________________________
Dzisiaj trochę prywaty.
Czy ktokolwiek z Was, moi drodzy, zna osobę, albo sam studiuje analitykę chemiczną? Błagam o odpowiedź. Jest to dla mnie ogromnie ważne!
Druga sprawa. Gorąco zapraszam na bloga wspaniałej Birden: www.violet-tale.blogspot.com . Czytajcie, komentujcie i rozkoszujecie się talentem tej dziewczyny.
Dziękuję za uwagę. I życzę udanego weekendu, kochani! ♥
Nadal mam nadzieję, że Ronnie nie umrze, a nie będę spekulować co się stanie, bo moje spekulacje nad tym blogiem źle się kończą, bo i tak mnie zaskakujesz. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście tego, co stanie się dalej nie zdradzę. Mogę jedynie zachęcić Cię do dalszego śledzenia moje bloga. ;)
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz ♥
Pozdrawiam!
nikt nie powinien się dziwić, dlaczego nazywam cie najlepszą pisarką blogspotową.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam w cholerę i trochę blogów, ale twoja twórczość mnie rozwala.
rozdział świetny, moja wyobraźnia pracowała, no ale ty i tak zawsze mnie zaskoczysz, no i udało ci się. mam nadzieję, że będą razem, dziecko będzie całe i zdrowe, tak jak i mamusia. czekam ogromnie na kolejny rozdział ♥
Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
UsuńKocham Cię za Twoje komentarze. Cieszę się, że Ci się spodobało. No i fajnie, że wyobraźnia pracowała. O to przecież w tym chodzi ;)
Pozdrawiam ciepło!
rozdział jest wspaniały, kocham to opowiadanie, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) xx
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się ogromnie! ♥
UsuńKochana Charlie ♥
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu rozdział, po raz kolejny potwierdziłaś wielkość swojego talentu. W prostocie tej historii kryje się niezwykłe piękno. Należy być tobą by stworzyć tak cudowne opowiadanie. Z rozdziału na rozdział mój uśmiech staje się coraz większy i to dzięki tobie!
Mam nadzieję, że twoja podróż z pisaniem będzie jak najdłuższa i będę mogła ci w niej towarzyszyć :)
Bardzo ci dziękuję za polecenie! Matko! Nigdy bym nie sądziła, że takiemu talentowi w ogóle będzie się chciało czytać moje opowiadanie, a co więcej- je polecać! Wow, naprawdę jestem wzruszona!
Kocham cię Charlie ♥♥♥
"Talent jest darem uniwersalnym, ale potrzeba wielkiej odwagi, żeby go wykorzystać. Nie bój się być najlepsza."~Paulo Coelho
Ty właśnie masz tą odwagę i pokazujesz, że jesteś najlepsza :***
Dziękuję Ci, kochana. To ja się cieszę, że mam tak utalentowaną czytelniczkę.
UsuńRozwaliłaś mnie tym cytatem. Jestem całkowicie wzruszona.
Dziękuję ♥
O boże... Tego się się spodziewałam...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz ale twoje opowiadanie jest cudowne ;)) uwielbiam te dokladne opisy <3 to jest wspaniałe. Kocham cie !<3
Cieszę się ogromnie, że rozdział się spodobał, gdyż rozmowa Zayna z Ronnie była dla mnie swojego rodzaju wyzwaniem. ;)
UsuńDziękuję za komentarz, skarbie ♥
Zaskakujesz mnie w każdym rozdziale :D
OdpowiedzUsuńTak! Cieszy mnie to ogromnie ♥
UsuńCudowny. Myślę że choroba i ciąża to niezbyt ciekawy pomysł na opowiadanie bo jest tego tyle w krótkich imaginach, nawet sama zaczęłam pisac ff z choroba i ciążą ale stwierdzilam że to zbyt błahy pomysł na opowiadanie i nikt nie bd chcial tego czytac i zrezygnowałam. Tym bardziej że nie mam talentu. Nie to co TY. Prawdziwy talent. Nawet z taką zbyt oczywistą problematyką opowiadania potrafisz zmienić to w bardzo ciekawy i bardzo wciągający sposób że każdy bedzie chciał to czytać.
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, jak Zayn stał przed kamienicą i wyciagnął papierosa to pomyslalam sb że to może przez to dziewczyna jest chora, ze może jakiś rak płuc czy cos zwiazane z papierosami.
Potem jak Ronnie oznajmiła że Harry nie powiedzial mu o wszystkim to pomyslalam że Hazz okłamał Zayna, a potem ta ciąża, że może to z Harrym bd miała dziecko.
Wiem , moja wyobraznia jest wybujała :P
Nie wiem co jeszcze napisać
Życzę weny na kolejne rozdziały. Jesteś wspaniała! :*
@PLangel_p <3
O tak, kochana! Masz bardzo wybujałą wyobraźnie. :D Szczerze powiedziawszy ani przez chwilę w głowie nie narodził mi się pomysł, że Harry mógłby odgrywać w tej historii jakąś większą rolę niżeli po prostu przyjaciela. No ale, skoro był wplątany w tą tajemnicę... Haha :) Sorry, kochana, ale padłam, gdy przeczytałam, że Harry mógłby być ojcem dziecka Ronnie. Moja wyobraźnia tego nie obejmuje :PP
UsuńAle co do samej tematyki. Hm. Wprawdzie nie spotkałam się jeszcze z opowiadaniem fanfiction, które obejmuje zarówno chorobę, jak i ciążę, ale może dlatego, że ilość opowiadań, jakie czytam w Internecie jest bardzo ograniczona. Wiem, mój błąd, powinnam się lepiej rozejrzeć, poznać teren i takie tam. No cóż. Najważniejsze jednak, że mimo oklepanej tematyki mój blog Ci się spodobał. Ma to dla mnie ogromne (KOLOSALNE!) znaczenie.
Dziękuję ♥
Pozdrawiam gorąco!
woooow umiesz zaskakiwać ludzi ; o pisz dalej pls <3 masz talent ; )
OdpowiedzUsuń@Iziulka
Dziękuję ♥
UsuńWSPANIAŁE
OdpowiedzUsuńJej, tym rozdziałem przeszłaś samą siebie! Cudowny, piękny, niesamowity....a opis Zayna na końcu.. w tej chwili chciałabym się do niego przytulić, bo czytając ten fragment czułam się jakby był obecny, właśnie tutaj, obok mnie.. dzięki za to!! :x
OdpowiedzUsuńOj, ja też bardzo chętnie bym go przytuliła ♥
UsuńDziękuję za komentarz, kochana!
Tego to się nie spodziewałam.. łaał o.O
OdpowiedzUsuńCiąża.?! - fajnie (:
Białaczka?! - mniej fajnie ;c
maatko. Pięknie opisałaś uczucia i emocje Zayna w tym rozdziale, w sumie zresztą jak zawsze. Uwielbiam Twojego Malika ♥
Mam sobie taką nadzieję, że po tej ich rozmowie zbliżą się ponownie do siebie i razem będą walczyć z tą chorobą. I oczywiście wygrają z nią.. Prawda? :)
Jednak wiem, że na pewno nas jakoś zaskoczysz ♥
Czekam na kolejne części.
Pozdrawiam ciepło. ♥
@blue_eyes_9
Jej, cieszę się ogromnie, że spodobały Ci się te opisy uczuć. Starałam się z całych sił, by wypadły realistycznie.
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz! :)
Masz ogromny talent! Najlepszy blog ze wszystkich!
OdpowiedzUsuńJak czytałam ten rozdział (zresztą jak poprzednie) serce mi szybciej biło ;)
Mam nadzieję, że Ronnie bedzie cała i zdrowa.
A ty pisz następne bo nie mogę się doczekać!!!
Rozpływam się. Dziękuję! dziękuję! Dziękuję za te przemiłe słowa!♥
UsuńWspaniały rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDobra, jednak założyłam tego bloga! Zobaczymy co z tego wyjdzie... Oczywiście serdecznie zapraszam do przeczytania moich wypocin http://belong-to-britain.blogspot.com/ i mam nadzieję, że zostawisz też swoją szczerą opinię. Pozdrawiam! :x
OdpowiedzUsuńDzisiaj niestety rozdział krótszy, ponieważ z telefonu dodawany.
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym podkreślić iż GENIALNY ROZDZIAŁ!!!
Taki uczuciowy? Tak zdecydowanie. Leżąc i czytając Twoje opowiadanie od razu humor mi się poprawił. Jestem chora, he he tak jak główną bohaterką, tylko moja lagodniejsza, początki grypy, jak sądzę. Już nie mogę się doczekać kolejnej części i ich wspólnej decyzji na dalsze życie. Nie rób proszę czegoś takiego jak śmierć głównej bohaterki przy porodzie, bo tego nie znoszę. Również Zayn, gdyż jego córka będzie mu przypominać Ronnie...
Czekam z niecierpliwością!!!
@Zanaloliry_wife
W takim razie życzę Ci, moja droga, powrotu do zdrowia! Cieszę się ogromnie, że rozdział nieco poprawił Ci humor. :)
UsuńBuziaki!
Brak mi słów na twój talent, naprawdę. Więc powiem po prostu, że jest to niesamowite (tak jak każdy inny rozdział) i czekam na nn. Po prostu moich emocji przy czytaniu tego nie da sie opisać . / @jula_matujewicz
OdpowiedzUsuńDziękuję! ♥
UsuńNie powinnam czytac takich blogów, bo później zamiast zając się swoim życiem, leże w łóżku, twarzą do poduszki i ubolewam nad tym, że nie mieszkam w Anglii. Jeśli tak dalej pójdzie, to zostanę starą panną, a zamiast 13 kotów, będę miała na dmuchane lalki z Zaynem! Haha :D
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o następnych @CuddleCaroline
no i zapraszam do siebie http://another-complicated-story.blogspot.com/
jakii zajebisty wygląd omg * _ * <333 ;*
OdpowiedzUsuń