Rozdział 11 - How am I gonna be an optimist about this?
Każdy nawet najdrobniejszy szmer powodował drżenie rąk. Każdy głos wyczulał zmysły, a chwilami nawet dezorientował.
Nie od dziś szpitale go przerażały, jednak nigdy
nie reagował w podobny sposób. Wszystko, co znajdowało się wokół było powodem
do jego wątpliwości, które namarzały się z każdą kolejną chwilą. Przechodzący
ludzie z pewnością nie budzili w nim zaufania, a personel szpitala wydawał się
podejrzany. Czuł się jak w najgorszym koszmarze, z którego pomimo szczerych
chęci nie możesz się wybudzić. Jak we śnie, w którym otoczenie się nagle
zmienia, a ty nie potrafisz tego kontrolować.
Jedyną stabilną rzeczą, w otaczającej go
rzeczywistości, była Ronnie. Dziewczyna siedziała obok na krześle w poczekalni,
zajęta własnymi myślami. Zdawała się w ogóle nie zauważać strachu, który nagle
wezbrał w jej towarzyszu. Choć, kto wie, może udawała, że tego nie widzi,
łudząc się, że dzięki temu Malik zyska choć odrobinę prywatności. Złudnej
przestrzeni, w której będzie mógł opanować przerażenie i poskładać swoje myśli
w całość.
Jeszcze tylko chwila. Zaledwie kilka minut i będą
mogli wejść do środka. Do jasnego gabinetu, w którym podobnie jak na korytarzu
unosił się specyficzny dla szpitali zapach. Zayn nie potrafił zrozumieć, jak
Ronnie może siedzieć tu spokojnie, jakby to, co zaledwie za marną chwilę powie
lekarz nie miało większego znaczenia. Malik pragnął mieć podobną siłę. Ronnie
wydawała się przy nim taka opanowana, pełna naturalnego spokoju.
Nadprzyrodzonej mocy.
W duchu błagał ją by się odezwała. Szepnęła mu do
ucha jakiś słowo wsparcia, żart lub cokolwiek innego, jeżeli w jakimś stopniu
mogłoby mu to pomóc stłumić nerwy. Oczywiście, czuł się z tym co najmniej głupio,
w końcu to on miał ją wspierać, pocieszać. Trzymać za rękę, mówić, że wszystko
będzie dobrze. Tymczasem to on był tą osobą, która tego wszystkiego potrzebowała.
Starał się o tym wszystkim nie myśleć, w
wyobraźni odwrócić ten temat na coś bardziej pozytywnego, coś co mogłoby
wywołać uśmiech na jego twarzy. Jednak nie potrafił. Wciąż przed oczyma miał
obraz osłabionej Ronnie. Bladej, rudowłosej dziewczyny, w której oczach czaił
się tylko smutek, jakby pożegnała swoją dawną tożsamość. Albo co gorsza, przed
oczami stawał mu obraz panny Scott w towarzystwie pewnego chłopaka, z którym to
mieszkała.
Trudno było powiedzieć, jak wiele zmieniło się od
ich ostatniego spotkania. Utrzymywali ze sobą kontakt, to na pewno. Nie było
jednak tak jak kiedyś. Nie mieszkali razem, nie rozmawiali tak jak miesiąc temu.
Nie śmiali się z błahostek, jak z najlepiej opowiedzianego kawału. Nie dotykali
się. I może właśnie za tym tak bardzo tęsknił? Za jej dotykiem? Drobnymi
dłońmi, które zawsze musiał ogrzewać, gdyż nie wiedząc, czemu te niezmiennie
pozostawały zimne. Za jej delikatną skórą, mającą tak hipnotyzujący zapach. Do
tej pory nie potrafił go rozszyfrować. Jakaś mieszanka owoców. Cytrusów, z
pewnością.
- Wróć do domu – powiedział nagle, nie do końca
wiedząc, czy jego usta uzgodniły to z umysłem. O tak, po prostu wymsknęło mu
się. Nie miał zamiaru jednak żałować swoich słów. Od ich przełomowej rozmowy
minął zaledwie jeden dzień, a on już kilkakrotnie przewertował w głowie pewne
pytanie. Milion razy zastanawiał się, jak zapytać dziewczynę o to, by na powrót
wprowadziła się do ich wspólnego mieszkania. Przynajmniej ten jeden problem
miał już z głowy.
Ronnie odwróciła się gwałtownie, spoglądając na Zayna
ze zdziwieniem, jakby zupełnie nie spodziewała się, że ten temat wypłynie.
Przez chwilę zdawała się bić z myślami, jednak w końcu postanowiła udzielić
odpowiedzi, na którą chłopak czekał, być może z zapartym tchem.
- Porozmawiamy o tym później, Zayn – powiedziała
cicho, jakby nie chcąc, by pozostali pacjenci, czekający przed gabinetem
usłyszeli którekolwiek z jej słów. – To nie czas i miejsce na takie rozmowy.
Co prawda, nie była to odmowa, jednak wypowiedź
dziewczyny mimo to sprawiła mu ból. Poczuł się dziwnie dotknięty. I choć
wcześniej kilkakrotnie analizował pytanie, jakie ma zadać pannie Scott, nigdy
wcześniej nie wziął pod uwagę odpowiedzi. Jakby ta zdawała się być oczywista
gdy tylko dobrze to rozegra.
Wyglądało na to, że nieco przecenił swoje siły.
- Później?
Ronnie rozejrzała się wokół siebie, zauważając,
że nikt nie patrzy w ich stronę. Wokół znajdowało się kilka osób, jednak byli
to głównie starsi ludzie, którzy pochłonięci lekturą najróżniejszych czasopism,
ulotek i mnóstwa podobnych rzeczy, nie zwracali na nic innego uwagi.
- Tak, Zayn, porozmawiamy o tym później –
powiedziała, spoglądając mu intensywnie w oczy, najwyraźniej mając nadzieję, że
to w jakiś sposób ostudzi jego zapał.
Kto wie, czy nie na szczęście rudowłosej, z gabinetu
wyłoniła się młoda lekarka. Z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzała na parę i
jednym płynnym gestem zaprosiła ich do środka.
- Miło cię widzieć, Ronnie – powiedziała ciepło,
przepuszczając ich w drzwiach.
Gdy tylko je za nimi zamknęła, wyciągnęła w
stronę Malika rękę.
- Doktor Zoe Avrey.
- Zayn Malik.
- Miło mi cię poznać. Ronnie wspominała, że
chcesz ze mną porozmawiać na temat jej wyników i jeszcze raz przeanalizować
sposoby leczenia.
Oczywiście,
że chciał. Mimo próśb i nalegań, Ronnie na zgodziła się na zmianę lekarza, więc
nie pozostawiała mu wiele do życzenia. Najwyraźniej jedyną rzeczą, jaką jeszcze
mógł zrobić, była rozmowa z jej lekarzem. Nie znał się na tym wszystkim, więc
miał nadzieję, że ta kobieta pomoże mu zrozumieć zaistniałą sytuację i podaruje
nadzieję, której tak bardzo potrzebował.
- Usiądźcie, proszę.
Gabinet doktor Avrey nie różnił się od tych
wszystkich, w jakich przez swoje życie Zayn miał okazję przebywać. Był
niewielki, nieskazitelnie czysty i rażąco jasny.
Zajęli miejsce naprzeciw szklanego biurka, za
którym zasiadła pani doktor, wciąż promiennie się do nich uśmiechając. Niestety
Zayn nie podzielał jej dobrego humoru. Co więcej, przez ten ciepły głos i
sztucznie radosną atmosferę czuł się jeszcze bardziej poirytowany.
Humor nie poprawił mu się nawet, kiedy Zoe
zaczęła opowiadać mu o historii choroby, napominać o różnych przypadkach
białaczki szpikowej i mówić o metodach, których nie może podjąć z powodu ciąży.
Na każde jej słowo, Zayn reagował w duchu dziwną agresją. Za wszelką cenę
starał się jednak tego nie okazywać.
- Najważniejsze w leczeniu białaczki szpikowej –
kontynuowała pani doktor – jest zlikwidowanie jak największej liczby komórek
nowotworowych. Pierwszy etap to doprowadzenie krwi obwodowej do stanu, jak
najbardziej zbliżonego do normy. Jednak, sytuacja jest nieco bardziej
skomplikowana, gdyż nie możemy podać pacjentce większości z dostępnych leków. U
kobiet w ciąży dopuszcza się stosowanie interferonu alfa, jednak biorąc pod
uwagę stan pacjentki, nie jest to wskazane. Więc niestety, my lekarze, mamy
związane ręce.
Avrey westchnęła posyłając Ronnie ciepłe
spojrzenie.
- Pozostaje nam jedynie czekać na to, jak będzie
rozwijać się ciąża. Być może w najbliższym czasie coś ulegnie zmianie i
będziemy mogli zastosować którąś z metod leczenia.
Ronnie siedziała spokojnie, patrząc na jeden z
przedmiotów znajdujących się na biurku. Czekała. Zayn mówił, że ma mnóstwo
pytań do jej lekarza, więc była pewna, że lada chwila, gdy chłopak przyswoi sobie
nowo poznane informacje, z pewnością jakieś z nich zada.
Niestety. Malik zdawał się już zapomnieć, po co
tu przyszedł. A irytacja, jaką czuł przez ten cały czas, w końcu wyszła na
wierzch. Dał upust narastającym od pewnego czasu emocjom w najmniej wskazanym
momencie.
- Słucham?!
Jego głos był pełen złości. Swojego rodzaju
pogardy, jakby był przekonany, że wszystko, co przed chwilą usłyszał ni jak ma
się do rzeczywistości.
- To stek bzdur.
- Zayn! – skarciła go szybko rudowłosa.
- Błagam, nie mówcie, że nie ma żadnego wyjścia.
Spędziłem całą noc czytając o tym wszystkim w Internecie i przysięgam, że to,
co teraz usłyszałem nie ma najmniejszego sensu. Jest tyle przypadków, kiedy
kobiety wychodziły z tego wszystkiego bez szwanku, bo poddawały się różnym
terapiom w czasie… - urwał, jakby wypowiedzenie słowa „ciąża” sprawiało mu
wielką trudność. Nie uszło to uwadze panny Scott.
- Więc jest wyjście z tej sytuacji! –
kontynuował.
- Zayn, uspokój się – powiedziała cicho Ronnie,
mając nadzieję, że tyle wystarczy, by Malik zmienił swoją postawę.
- O nie! – prychnął. – Nie mam zamiaru siedzieć
cicho, gdy ta kobieta próbuje mącić nam w głowach.
- To wspaniałe, że poświęcił pan czas na zapoznanie
się z licznymi statystykami i informacjami na temat tej choroby, jednak –
zaczęła Avrey, jednak nie dane było jej skończyć, gdyż Zayn na powrót zabrał
głos.
- Ronnie, ta kobieta odmawia ci pomocy! Do
cholery, jest tyle różnych metod leczenia, a ona nawet nie może –
- Zayn!
- Ronnie, mówiłem przecież, że znajdę ci lekarza!
Dlaczego nie chciałaś mnie wtedy słuchać?
- Ja mam już lekarza! – warknęła dziewczyna
wstając z krzesła i ostrzegawczo unosząc wskazującego palca. – I proszę cię,
wyjdź stąd.
- Ronnie, nie bądź głupia, ta kobieta zapewne
tylko czeka aż zaproponujemy jej jakąś kasę – prychnął, po czym zwrócił się w
stronę lekarki. – Tak? O to chodzi? Podejmiesz się leczenia, kiedy wypiszę
odpowiedni czek? Nie ma sprawy, powiedz ile i bierz się w końcu do roboty!
Avrey nie wydawała się urażona. Co więcej, spoglądała
na Zayna pełnym współczucia wzrokiem, jakby doskonale wiedziała, co chłopak w
tym momencie czuje.
- Mam dość – oznajmiła Ronnie zabierając z
krzesła swoją torbę. – Przepraszam cię, Zoe – dodała na odchodnym.
Nie zaszczycając Malika nawet jednym spojrzeniem
opuściła gabinet. Zapewne nie tak wyobrażała sobie tę wizytę. W głębi serca
miała przecież nadzieję, że dzisiejszy dzień zmieni w ich życiu wiele. Że
dzisiaj Malik zrozumie, dlaczego go zostawiła i skąd wzięły się te wszystkie
kłamstwa, jakimi karmili go jej bliscy. Zarówno jej brat, ojciec, czy Harry,
który o całej sprawie dowiedział się przypadkowo. Wszystko jednak zakończyło
się fiaskiem. Nie tak to planowała. Nie tak.
Zayn wciąż spoglądając na lekarkę ze
wściekłością, wstał ze swojego krzesła. Przeszedł przez gabinet i otworzył
szeroko drzwi, wyglądając za panną Scott. Nigdzie jednak nie zauważył
rudowłosej dziewczyny.
- Ronnie?! – krzyknął.
Odpowiedziała mu jednak martwa cisza. I pytające
spojrzenia pozostałych pacjentów, którzy czekali w kolejce na wizytę u doktor
Avrey. Chłopak teraz mógł być pewien, że usłyszeli każde jego słowo. Każdy
krzyk i obelgę rzuconą w stronę lekarki.
Bez dalszego zastanowienia wybiegł z gabinetu, z
zamiarem szybkiego odnalezienia Ronnie. Dziewczyny jednak nigdzie nie było.
- Ronnie! – zawołał ponownie, stojąc przed
głównym wejściem do szpitala.
Po raz kolejny odpowiedziała mu niechciana cisza.
_____________________________________________________
Na blogu ogromna zmiana, a wszystko dzięki wspaniałej Birden!
Dziękuję, kochana, za stworzenie tego magicznego szablonu.
A Was, moi drodzy, odsyłam na jej bloga: www.violet-tale.blogspot.com! ♥
cudowny wygląd <33
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle niesamowity♥
i zadziwjający :o
jak mogłaś przerwać w takiej chwili? czekam na nn :) cudowny rozdział. z resztą jak zawsze. / Ryba
OdpowiedzUsuńHvfkhhvfkfbfkhbcudhcrurhjbuhfdnuefhdfudbuhdfhijer uwielbiam tego bloga!!!!! *.* jest taki inny... czekam na Nn !!!
OdpowiedzUsuńjest super nie zostałam powiadamiana ale może dlatego że wcześniej nazywałam się @GosiaMegan a teraz @MeganxOfficial i jakbym mogła prosić o informowanie mnie :) co do bloga jest suuuper miło się czyta a wygląd jest nieziemski kto robił ci szablon? weny życze :*
OdpowiedzUsuńOczywiście, będę Cię informować. :)
UsuńA szablon wykonała Birden z bloga www.violet-tale.blogspot.com.
Pozdrawiam ciepło!
O Matko!
OdpowiedzUsuńLeżę i po prostu....Aww... Kurcze, ten rozdział był taki wzruszający.
Wiara Zayn'a i to, jak strasznie zależy mu na Ronnie- ryczałam jak nigdy !
Niezwykle poruszyłaś moje serce i to po prostu cudowne opowiadanie!
Tak straaasznie jestem ciekawa co będzie dalej i aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
Życzę ci ogromnego napływu weny i dziękuję za polecenie bloga :***
Jestem tak strasznie szczęśliwa, że szablon ci się podoba i, że odwiedzasz moje gryzmołki ^^
Kocham cię <3
Awww! Dziękuję za komentarz i te ciepłe słowa. Cieszę się ogromnie, że spodobał Ci się ten rozdział. ♥
UsuńBuziaki!
Eh... Znowu mu uciekła... :( taki smutny rozdział...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEh... Znowu mu uciekła... :( taki smutny rozdział...
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle genialny, za każdym razem rozwalasz mnie na kawałki..
OdpowiedzUsuńcóż, myślę że powinna się zgodzić na próbę leczenia u innego lekarza
może to pomoże? przecież on chce dla niej jak najlepiej! ona musi żyć.......
czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział kochana ♥
Wspaniały rozdział ;)
OdpowiedzUsuńRozdział GENIALNY jak każdy zresztą!!! Mam nadzieję, że Zayn zrozumie to wszystko, a przede wszystkim swój błąd. Chcę aby oni byli razem, aby się pogodzili i aby wszystko było jak dawniej. Czy proszę o tak wiele??
OdpowiedzUsuńMoże to i dziwne, że aż tak przeżywam to opowiadanie, ale tak już mam.
Nie chcę aby to wszystko się tak skończyło. Źle skończyło...
Ma być ładnie i kolorowo. Albo niech chociaż los się im poszczęści i niech to wszystko chybi się ku dobru, dla ich obojga. Proszę Cię!
Czekam z niecierpliwością na następny!!!
@Zaniloliry_wife
Super.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze ich historia dobrze się skończy