Każdy z nas ma
jakieś marzenia. Czasem są to drobne zachcianki, czasem niewyobrażalnie wielkie
zmiany, które pragniemy wcielić w nasze życie. Niestety zdarza się, że przed
ich realizacją powstrzymuje nas strach. Ale czasem trzeba pomaskować porażki,
by wiedzieć, jak ogromne szczęście przyniesie nam to, gdy będziemy stali już u
szczytu wybranej przez nas góry.
Warto marzyć,
gdyż świat owych marzeń jest po prostu piękny.
Ronnie
rozejrzała się po sali pełnej ludzi, zdając sobie sprawę, że właśnie spełniają
się marzenia kolejnych ludzi. A dzięki temu – jej własne.
Minęły dwa
lata. Dwa długie lata odkąd zaczęła walczyć ze swoją chorobą. Przez ten czas
wydarzyło się naprawdę wiele rzeczy. Zarówno tych zapierających dech w
piersiach i dających jej poczucie, że życie ma sens, jak i tych gorszych - dni,
kiedy miała ochotę płakać całymi dniami i w ogóle nie wychodzić ze swojego
łóżka. Ale wiedziała, że to wszystko było tego warte. Walka o życie okazała się
czymś niesamowicie znaczącym. Otworzyła jej oczy. Panna Scott zauważyła, jak
wielką egoistką była. Miała ochotę śmiać się w głos, gdy przypomniała sobie o
każdym wahaniu, każdej niepewności.
W wielkiej,
zaludnionej sali rozbrzmiały brawa, oznajmiając tym samym, że konferencja
prasowa dobiegła końca. A Ronnie, nie czekając ani chwili, wstała ze swojego
krzesła, zmierzając ku wyjściu. Po drodze, oczywiście, zaczepiło ją kilka osób,
zapewne dziennikarzy, prosząc o minutę rozmowy, ale tym razem im odmówiła.
Miała bowiem do zrobienia coś znacznie ważniejszego.
Wyszła z
ogromnego budynku, starając się kierować prosto przed siebie. Nauczyła się już
unikać ludzi, którzy w zaczepny sposób starali się zyskać jej uwagę. Widziała
bowiem doskonale, że tak naprawdę nie o jej uwagę im chodziło. Gdyby nie Zayn
byłaby zupełnie przeciętną dziewczyną.
Zaraz po tym,
gdy znalazła się po drugiej stronie ulicy, szybko przeszła przez odpowiednie
drzwi, kierując się dobrze jej znanymi, szpitalnymi korytarzami. Szeroki
uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdyż właśnie pomogła spełnić kolejnej osobie
marzenie.
Nigdy
wcześniej nie myślała, że stanie się taką osobą. Że każdą wolną chwilę będzie
poświęcać akcjom charytatywnym, zachęcając ludzi do oddawania krwi, szpików,
czy składania deklaracji, które w razie śmierci gwarantują to, że organy danej
osoby zostaną wykorzystane, by ratować komuś życie. Nigdy nie sądziła, że
będzie czuła się tak dobrze, robiąc to, co robi.
Nałożyła
typową szpitalną odzież ochronną i weszła do jednego z pokoi znajdujących się
na drugim piętrze.
- Mogę? –
zapytała, stając w progu.
Dziewczynka
leżąca na łóżku momentalnie się rozpromieniła. Podparła się ramionami, by
usiąść wygodniej, a czytaną wcześniej książkę odłożyła na bok. Jasnowłosa
dziewczynka z niebieskimi oczyma miała siedem lat, ale według panny Scott była
znacznie dojrzalsza.
- Pewnie! –
odpowiedziała radośnie. – Rodzice na chwilę wyszli. Chyba poszli coś zjeść. Nie
jestem pewna.
Ronnie
uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jak się
czujesz? – zapytała.
Oczy
dziewczynki zeszkliły się, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- To już
postanowione – zaczęła. – Ten dzień oficjalnie stał się moim ulubionym. Będę
żyła, Ronnie. Za kilka dni zrobią mi operację.
Kraina marzeń
Ronnie znacznie zmieniła się na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Kiedyś świat
wyimaginowanych historyjek, które chciała wprowadzić do swojego życia był nierealny,
ale za to niesamowicie piękny. Dzisiejszy świat marzeń dziewczyny był równie
piękny, ale co najważniejsze – rzeczywisty. Teraz marzyła już tylko, by móc
usłyszeć równie wspaniałe słowa z ust kolejnego dziecka.
Będę żyć.
Zawsze pragnęła
zmienić świat. Jak się okazało, dzięki swojej chorobie i utracie dziecka
zrozumiała, że nie może poprzestać na chęciach. Dopiero niedawno dostrzegła,
jak niewiele trzeba, by zacząć spełniać marzenia, by sprawić, że otaczająca ją
rzeczywistość stanie się bardziej dostępna i przyjemniejsza. Wystarczyło tylko,
aby zmiany zaczęła od samej siebie.
- Wiedziałem,
że tu cię znajdę. – Obie dziewczyny doszedł ciepły, nieco zachrypnięty głos. –
Tak szybko wybiegłaś z tej konferencji, że aż się kurzyło – dodał.
Ronnie
obejrzała się za siebie, dostrzegając swojego brata.
Mężczyzna nie
czekał na odpowiedź rudowłosej. Zamiast tego przeszedł przed próg pokoju,
podchodząc do drobnej dziewczynki, leżącej na łóżku.
- Jak się masz,
dziecinko?
Siedmiolatka zarumieniła
się nieco, zagryzając dolną wargę. Oczywiście, była pod ogromnym wrażeniem tego
chłopaka. Można powiedzieć, że Logan stał się jej bohaterem. Razem ze swoją
siostrą pomagał wszystkim dzieciom w szpitalu, dotrzymując im towarzystwa i
starając się wraz z nimi walczyć o życie.
Drobna,
jasnowłosa dziewczynka zamiast jednak odpowiedzieć na pytanie, wyciągnęła dłoń
do mężczyzny. Jej wzrok natomiast był utkwiony w Ronnie.
- Dziękuję –
powiedziała jedynie. I nic nie trzeba było więcej dodawać.
~*~
Dzień
zapowiadał się naprawdę dobrze. Co prawda, od czasu przyjazdu ze szpitala
Ronnie nie wychodziła z kuchni, ale nie miała tego nikomu za złe. Szczególnie,
że książka „Gotuj amatorze” była napisana w naprawdę przystępny sposób. Logan,
oczywiście, co chwilę wchodził do małego pomieszczenia, wyjadając najróżniejsze
składniki i łudząc się, że siostra niczego nie zauważy.
Panna Scott
nie reagowała, ponieważ nie miała zamiaru popsuć sobie humoru. W oczekiwaniu na
przyjazd Zayna i pozostałych chłopaków, wciąż zerkała nerwowo na zegarek,
próbując przekonać samą siebie, że zdąży. I oczywiście – nie zdążyła.
Gdy wkładała
zapiekankę do piekarnika, doszedł ją charakterystyczny dźwięk przekręcania
kluczy w zamku. A chwilę później, jej chłopak wraz ze swoimi przyjaciółmi
wszedł do mieszkania.
Ronnie podjęła
się przygotowania dla nich powitalnej kolacji, z okazji zakończenia trasy
koncertowej, ale nie sądziła, iż to okaże się takie trudne. Nigdy nie należała
do zwolenniczek gotowania i spędzania godzin w kuchni, ale wierzyła, że cel
uświęca środki.
Nim zdążyła odwrócić
się od piekarnika, by wyjść na spotkanie nowo przybyłym, poczuła, jak wokół jej
pasa szczelnie oplatają się czyjeś ramiona. Dobrze jej znany zapach, otoczył
ją, od razu sprawiając, iż odprężyła się i pobudziła jednocześnie. Niesamowita
mieszkanka.
Zayn złożył
pocałunek za złączeniu jej szyi z ramieniem, mocniej przytulając do swojego
ciała.
- Tęskniłem.
- No ja myślę –
zaśmiała się, przekręcając w jego ramionach. Chciała szybko nadrobić brzmienie
poprzedniego zdania i powiedzieć, jak bardzo ona za nim tęskniła, jednak nim
zebrała się w sobie, usta chłopaka skutecznie ją rozproszyły.
Stali tak jeszcze
przez chwilę, a on całował ją dość delikatnie, nieco nieśmiało. Zupełnie inaczej
niż kiedyś, inaczej niż pamiętała. I Ronnie była tak pełna wrażeń, że nie mogła
wydobyć z siebie głosu.
- Koniec tego
obściskiwania! – głos Nialla, przywrócił ich do rzeczywistości. Przerwali
pocałunek, ale w żadnym razie nie oddalili się od siebie. Ostatni raz widzieli
się miesiąc temu, dlatego Ronnie nie miała zamiaru marnować ani jednej chwili.
Nawet gdy przytulała
Horana i pozostałych chłopaków w ramach przywitania, palec Malika był
zaczepiony o szlufkę jej dżinsów. Najwyraźniej Zayn również nie miał zamiaru
tak łatwo puścić swojej dziewczyny.
Godzinę
później, gdy wspólnie jedli kolację przy stole, Ronnie zdała sobie sprawę z jednej,
bardzo ważnej rzeczy. Miała wszystko, czego potrzebowała. Wspaniałą rodzinę, chłopaka,
przyjaciół i pracę, która dawała jej ogromną satysfakcję. Nic więcej do
szczęścia nie było jej potrzebne. Wiedziała również, że na to zasługuje. Choroba
i utrata dziecka było wystarczająco trudnym przeżyciem i sądziła, że nic nie
dzieje się bez przyczyny.
Kochała swoje
życie. Kochała nawet ten gwar, który towarzyszył każdemu spotkaniu z przyjaciółmi.
To, jak każdy się przekrzykiwał, by móc opowiedzieć swoją historyjkę. Ale pomimo
tego, że było głośno, dziewczyna odczuwała wewnętrzny spokój.
I chciała, by
tak pozostało już na zawsze.
Nie sądziła
tylko, jak szybko spełni się jej kolejne marzenie.
Leżała wraz z
Zaynem w ich sypialnym łóżku. Obje wpatrywali się w siebie, jakby nie widzieli
się co najmniej kilka lat, a nie jeden miesiąc.
Ciemne włosy Zayna
były rozkosznie potargane, czoło spocone. Wilgotna klatka piersiowa, potężne
bicepsy oraz mnóstwo innych, niezmiernie fascynujących obszarów, zachęcało
tylko Ronnie do tworzenia kolejnych scenariuszy. Nawet teraz, gdy dziewczyna wydawała
się być wyprana z sił po ich ostatnim zbliżeniu.
Powietrze było
ciężkie i ciepłe, pachniało seksem. Żadne z nich nie miało jednak zamiaru
otworzyć okna, by nieco przewietrzyć pokój. Wciąż leżeli spleceni ze sobą, mając
nadzieję, że ta chwila nigdy się nie skończy.
- Chyba jestem
głupi – zaczął Zayn, szeroko się uśmiechając. - Albo po prostu szczęśliwy.
Scott
roześmiała się promiennie.
- Jedno nie
wyklucza drugiego – dodała zaczepnie.
Malik jednak,
ku jej zdziwieniu, nie odpowiedział. Dopiero po kilku minutach zabrał głos, a
słowa, których użył wydawały się być niesamowicie przemyślane.
- Wiem, że może
to nie jest najlepsza chwila, ale nie potrafię już dłużej czekać.
Ronnie ułożyła
się wygodniej, uważnie wpatrując się w czekoladowe oczy chłopaka. Zupełnie nie
spodziewała się tego, co miało nadejść kilka sekund później.
- Ronnie, uczyniłabyś
mi ten zaszczyt i została moją żoną?
Zaniemówiła,
ale bynajmniej nie dlatego, że nie znała odpowiedzi na to pytanie.
- Nie kupiłem
jeszcze pierścionka, ale…
- Tak –
przerwała mu szybko. Po czym zupełnie niespodziewanie się roześmiała.
- Tak! Tak.
Tak… - kontynuowała, jakby testując różne tony wypowiedzenia tego jednego
słowa.
Chwilę później
śmiali się już oboje, nie potrafiąc opisać ogarniającego ich szczęścia. Ronnie
nigdy nie spodziewała się tego, jak wyjątkowo się poczuje, gdy Malik zapyta,
czy nie chciałaby spędzić z nim reszty życia.
Reszty życia. Już na zawsze – jak pięknie
to brzmiało.
I zupełnie
nieoczekiwanie, Zayn szybkim ruchem przetoczył Ronnie na plecy. Kolanem
rozsunął jej nogi i bez najmniejszego trudu złapał jej oba nadgarstki, by unieść
nad głowę. Dziewczyna była przygwożdżona do pościeli, a on zwisał nad nią z
ustami przy jej ustach.
- Znakomita
odpowiedź – szepnął.
Pewnego dnia
wszystko się zmienia. Nasze postrzeganie świata, postrzeganie innych ludzi i samych
siebie. Wszystko wydaje nam się zupełnie inne. Plany, jakie mieliśmy kiedyś
ulegają korekcie i tylko od nas zależy, jak owa korekta będzie wyglądała.
Jeden dzień może zmienić wszystko. Pozostaje tylko jedno pytanie: Czy jesteś
gotowy na te zmiany?
Dziękuję. Dziękuję, że czytaliście to opowiadanie
i wspieraliście swoimi komentarzami.
Jesteście cudowni. Kocham Was.